Spotkanie okazało się być jednym z najważniejszych momentów w moim życiu. Mick, gdy tylko weszliśmy do środka zafasynowany zaczął opisywać mój występ. Niesamowite, świetne, fenomenalne, idealne - te słowa powtarzał z taką radością, że na mej twarzy wykwitł rumieniec. Połowa zebranych zareagowało pozytywnie, bijąc brawa i składając życzenia. Na szczęście nie zachowywali się tak jak Mick, którego zachowanie z minuty na minutę było coraz bardziej niepokojące. Bella, Luiza i Jace zachowali powagę, nie okazywali szczęścia. Trochę mnie to zasmuciło. Najgorsze było to, że zaczęłam nie lubić Luizy. No bo nic jej nie zrobiłam, a ona traktowała mnie jak najgorszą osobę na świecie. Może była zazdrosna o Jace'a? To idiotyczne. W końcu jego uczucia w stosunku do mnie były obojętne, a nawet negatywne :
- Pół łowcy nie mają zdolności artystycznych - rzekła, poważnie.
- Pewnie nie ma. To wina miłości, która jest taka naiwna. Oj Mick... - odparła, chamsko Luiza.
Poczucie dumy zostało zastąpione wstydem. Poniżyła nas i to w jeden z najgorszych sposobów. Jace oburzony odwrócił głowę. Nie rozumiałam jego zachowania. Nagranie Mick'a rozwiało wszystkie wątpliwości. Mój występ był świetny. Przepraszam, że się chwalę, ale ulga jaką wtedy poczułam jest nie do opisania. Mina Luizy dała mi poczucie satysfakcji. Chciałam spojrzeć jej prosto w oczy i jadowitym tonem powiedzieć :
- I widzisz? Nie masz racji. Jednak coś umiem w przeciwieństwie do ciebie.
Oczywiście tego nie powiedziałam. Zabrakło mi odwagi. Zamiast tego posłałam jej uśmiech zwycięzcy :
- W takim razie mamy problem - rzekła, ponuro Bella.
- Nie jesteś ani łowcą, ani wybraną. Mimo to w twoich żyłach płynie krew łowców. Jest tylko jedna możliwość. Przed tem nie brałam tego pod uwagę, ale teraz...Powiem bez owijania w bawełnę. Jesteś naznaczona - rzekła, a wszyscy zamilkli.
Wyczułam niepokój :
- Co to znaczy? - spytałam, zdziwiona.
- Zostawcie nas same - rzekła, do pozostałych.
Nie chciałam, aby wychodzili. Bałam się tej rozmowy :
- Najlepiej jeśli zacznę od początku - rzekła, chłodno.
- Ciara Wanclop jako dziecko była osobą nad spokojną i życzliwą. Kochała zwierzęta. Nie sprawiała żadnych problemów wychowawczych. Chciała zbawić świat. Oczywiście o tym, że jest łowcą wiedziała już w chwili narodzin, albowiem jej ojciec był królem. Tak, do niedawna władał nami król. Jakiż on był łaskawy! Dzięki jego sprawiedliwym rządom nie było wojen z wampirami, a także wilkołakami. Co więcej z każdym z ich przedstawicieli łączyła go przyjaźń. Pokazywał, że wygląd, pochodzenie nic nie znaczy. Co prawda nikt z mieszkańców nie chciał pójść w jego ślady, lecz rozumiał, że...- rzekła.
- Czekaj chwilę. Skoro był łowcą to zabijał wampiry, więc jak mogł się z nimi przyjaźnić? - przerwałam tę tajemniczą historię.
- Kilkanaście lat temu zabijaliśmy tylko te wampiry, które były wykluczone przez królestwo, które stanowiły zagrożenie nie tylko dla ludzi, ale i dla pozostałych wampirów, tych dobrych - odparła.
- W końcu nadszedł długo oczekiwany moment - 18urodziny Ciary. Niestety pech chciał, że tamtego dnia doszło do zamachu, w którym król zginął. Doszło do spisku. Ciara pogrążona w żałobie postanowiła stanąć po stronie nieśmiertelnych, którzy, gdy dowiedzieli się o zabiciu króla uznali nas za wstrętne kreatury. Straciła miłość do świata. Po dwóch latach doszło do ślubu Ciary z Edwardem, wstrętnym, bezwzględnym przywódcą starszyzny wampirów. Niedługo po tym zaszła w ciążę. Pierwsza córka - piękna Cornelia znikła zaraz po urodzeniu. My (jako, że mamy w kręgach wampirów szpiega) byliśmy zdziwieni. Sugerowano porwanie. Chociaż o dziwo nikt z wampirów tym się nie przejął, a z powodu ich małej liczby bardzo im zależy na każdym nowym dziecku. Dziesięć lat później sytuacja się powtórzyła i tak samo było 5 lat później. Ciara miała 40lat, a wyglądała na 18-latkę. Pewnego dnia udało nam się odkryć prawdę. Dzieci były przetrzymywane w lochach i już od pierwszego dnia życia zostały wyssane z młodości i piękności. Podobno co pięć lat Ciara powtarza zabieg z pierwszych dni życia dziecka. Przerażeni dowiedzieliśmy się o kolejnej ciąży. Tym razem bliźniąt - dziewczynka i chłopczyk. Zorganizowaliśmy świetną misję odbicia maluchów. Zostały wysłane do rodzin ludzkich i niestety rozdzielone na zawsze. My jednak dbamy o ich bezpieczeństwo - rzekła.
- Jaki to ma związek ze mną? - spytałam, po chwili namysłu.
- Jesteś tą dziewczynką, którą uratowaliśmy. Co więcej JA jestem siostrą twojej biologicznej matki - odparła, a ja poczułam, że ziemia osuwa mi się spod nóg.
wtorek, 6 maja 2014
Rozdział 17
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz