czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 18

   Obudziłam się w swoim pokoju, w łóżku. Niewiarygodne! Znowu zasłabłam! Z pewnością w oczach łowców byłam przegrana. Na krześle, niedaleko mej twarzy siedziała Bella :
- To jakieś nieporozumienie. Nie wierzę, żeby przez tyle lat okłamywano mnie w kwestii pochodzenia - rzekłam.
- Rozumiem twoją złość. Ja też jestem w szoku - odparła.
- Mówiłaś, że dbacie o nasze bezpieczeństwo. Jak mogłaś nie wiedzieć? - spytałam, zdziwiona.
- Do waszych 6 urodzin przynajmniej raz w tygodniu odwiedzałam każdego z was. Potem niestety Ciara zaczęła się domyślać, że mam coś wspólnego z waszym zniknięciem. Co więcej była pewna, że utrzymuje z wami kontakt. Dostałam, więc poddana torturom. Aż w końcu dostała się do moich myśli. Przewidziałam ten ruch, więc tego samego dnia, gdy ukończyłaś 6 lat kazałam twoim rodzicom, aby wyjechali jak najdalej nie mówiąc mi gdzie wyjeżdżają. To samo uczyniłam z twoim bratem - Chrisem - odparła, poważnie.
Do 6 urodzin mieszkałam w Australi. Potem z niewiadomych przyczyn przeprowadziliśmy się na 3 miesiące do Włoch, aż w końcu dotarliśmy do Wielkiej Brytanii. Historia Belli dawała wiele do myślenia :
- Czy kiedykolwiek poznałam Chrisa? - spytałam, dławiącym głosem.
- Dla waszego bezpieczeństwa zadbaliśmy o to, abyście się nigdy nie poznali - odparła, smutno.
- Jakim prawem? - spytałam, wściekła.
- On mieszkał we Francji. Ty w Australii. Nie było możliwości - odparła, przepraszająco.
- Rodzice...Oni wiedzą o moim pochodzeniu? - spytałam, co raz bardziej wściekła.
- Wiedzą, że trzeba cię chronić przed Ciarą, która pragnie twojej śmierci i że policja nie może z tym nic zrobić, gdyż jest królową. Wiedzą też, że masz brata. Ponieważ są ludźmi o wampirach i innych stworzeniach podziemnych im nie powiedzieliśmy - odparła.
- Wiedzieli! Chcę się z nimi spotkać - rzekłam, wściekła.
- Przewidzieliśmy tę opcję. Czekają na korytarzu - odparła, z lekkim uśmiechem.
W ciągu minuty byłam już przy drzwiach :
- Bądź dla nich wyrozumiała. Zrobili to, aby cię chronić - rzuciła na pożegnanie.
   Staliśmy w milczeniu. Kilkanaście dni temu marzyłam o tym spotkaniu. W tamtym momencie chciałam, aby minęło jak najszybciej. Zawsze bałam się ich surowego usposobienia :
- Dlaczego przez cały miesiąc nie raczyliście się odezwać? - spytałam, a każde słowo sprawiało mi niewyobrażalny ból.
- Nie mogliśmy... - odparła, smutno mama.
- Jakiś niski człowieczek przyszedł do nas i mówił coś o złym traktowaniu. Miał nawet na piśmie. Próbowaliśmy cię odnaleźć bez skutków. Byliśmy nawet na policji, ale oni nas zbyli. Wczoraj mieliśmy telefon i to od Belli. Wiedzieliśmy, że w końcu będzie żądała zwrotu dziecka. Mieliśmy cię tylko wychować. Co sądząc po twoim opryskliwym zachowaniu nie odniosło zamierzonego efektu. Podobno teraz ty będziesz decydować o losach naszej trójki. Kompletny absurd! - rzekł, chłodno ojciec.
- Zabieramy cię do domu. Pakuj się - dodała, pośpiesznie mama.
- Nie. Tutaj jest moje miejsce i tylko z Bellą jestem bezpieczna. Z resztą dlaczego przez 16 lat nie wyjawiliście mi prawdy? Dowiaduję się od obcej kobiety, która jak się okazuje nie jest taka obca, gdyż to moja ciocia, że mam brata, którego nigdy nie poznam, jestem córką łowcy i wampira, którzy pragną mojej śmierci - odparłam, niemal krzycząc.
- Wampira?! Co?! - krzyknęli, churem rodzice.
- Nieważne. To nie najlepszy moment na wyjaśnienia. Muszę wszystko przemyśleć, a przede wszystkim skupić się na sobie, bo prawda jest taka, że nigdy mnie nie kochaliście. Nigdy nie zachowywaliście się jak rodzice, którymi jak się dowiaduję wcale nie jesteście. Mieliście swoją szansę. Zmarnowaliście ją. Teraz pragnę, abyście dali mi święty spokój. Nie chcę być częścią tego wszystkiego, ale niestety muszę. Jedno jest pewne nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę waszą córką, więc odczepcie się od MOJEGO życia. Wystarczająco je zniszczyliście. Nienawidzę was! - krzyknęłam, z łzami w oczach.
   Biegnąc do pokoju słyszałam krzyki ojca, klnął. Poczułam uczucie ulgi, że wreszcie się od nich uwolniłam. Ciągłe kłótnie, płacz matki, brak zaufania, miłości, jakiejkolwiek troski doprowadzało mnie to do szału. Nie wiedziałam co robić. Czułam, że rozpocznie się okropna wojna, która sprawi, że nic nie będzie już takie same. Zaraz, zaraz przecież już w dniu, w którym zamieszkałam w Instytucie wszystko uległo katastrofalnej zmianie.

1 komentarz:

  1. Nie wiem czy tu jesteś ale chciałabym Ci powiedzieć ,ze super piszesz a twoje opowiadanie bardzo mi sie podoba.
    Szkoda ze odkryłam ten blog dopiero teraz,i szkoda zle juz nie dodajesz rozdziałów. ;)

    OdpowiedzUsuń